Ale było w tym Madrycie! 💃🏻❤️🔥 Jeszcze raz dziękuję @antoniobanderas i #BANDERASperfumes za zaproszenie na premierę perfum The ICON Woman! To był świetny, intensywny czas! #THEICONWoman #BANDERASMETAVERSE #wspolpracareklamowa
To mama nauczyła mnie nie bać się eksperymentów w modzie. Pokazała też jak buszować po ciuchlandach i że najważniejsze tam, to patrzeć na skład. Bo jedwab i wełna potrafią zadać szyku nawet po długich latach zapomnienia w szafie. Z kolei mama mojej mamy – chyba całkiem nieświadomie – zaszczepiła mi miłość do retro biżuterii. Dla siedmioletniej mnie buszowanie w jej kuferku z biżuterią było równie ekscytujące, jak wycieczka na plac zabaw. Te wszystkie vintage kolczyki i pierścionki z oczkiem sprawiały, że fantazjowałam o tym, że jak już będę całkiem dorosła, taka nawet „trochę stara” (czyli plus minus koło trzydziestego roku życia) to będę wyrafinowaną, elegancką damą patrzącą z pewną dozą dezynwoltury na otaczający mnie świat. Są takie dni, że nawet się udaje 😉 Na zdjęciu widzicie jedwabną chustę z motywem vinyla i biżuterię marki @wkruk1840 , które nadają się idealnie na ponadczasowy prezent z okazji Dnia Mamy ❤️ #WKRUK #bezmiaruczuc #dzienmamy #współpracapłatna 📸 @piotr__czyz
To mama nauczyła mnie nie bać się eksperymentów w modzie. Pokazała też jak buszować po ciuchlandach i że najważniejsze tam, to patrzeć na skład. Bo jedwab i wełna potrafią zadać szyku nawet po długich latach zapomnienia w szafie. Z kolei mama mojej mamy – chyba całkiem nieświadomie – zaszczepiła mi miłość do retro biżuterii. Dla siedmioletniej mnie buszowanie w jej kuferku z biżuterią było równie ekscytujące, jak wycieczka na plac zabaw. Te wszystkie vintage kolczyki i pierścionki z oczkiem sprawiały, że fantazjowałam o tym, że jak już będę całkiem dorosła, taka nawet „trochę stara” (czyli plus minus koło trzydziestego roku życia) to będę wyrafinowaną, elegancką damą patrzącą z pewną dozą dezynwoltury na otaczający mnie świat. Są takie dni, że nawet się udaje 😉 Na zdjęciu widzicie jedwabną chustę z motywem vinyla i biżuterię marki @wkruk1840 , które nadają się idealnie na ponadczasowy prezent z okazji Dnia Mamy ❤️ #WKRUK #bezmiaruczuc #dzienmamy #współpracapłatna 📸 @piotr__czyz
To mama nauczyła mnie nie bać się eksperymentów w modzie. Pokazała też jak buszować po ciuchlandach i że najważniejsze tam, to patrzeć na skład. Bo jedwab i wełna potrafią zadać szyku nawet po długich latach zapomnienia w szafie. Z kolei mama mojej mamy – chyba całkiem nieświadomie – zaszczepiła mi miłość do retro biżuterii. Dla siedmioletniej mnie buszowanie w jej kuferku z biżuterią było równie ekscytujące, jak wycieczka na plac zabaw. Te wszystkie vintage kolczyki i pierścionki z oczkiem sprawiały, że fantazjowałam o tym, że jak już będę całkiem dorosła, taka nawet „trochę stara” (czyli plus minus koło trzydziestego roku życia) to będę wyrafinowaną, elegancką damą patrzącą z pewną dozą dezynwoltury na otaczający mnie świat. Są takie dni, że nawet się udaje 😉 Na zdjęciu widzicie jedwabną chustę z motywem vinyla i biżuterię marki @wkruk1840 , które nadają się idealnie na ponadczasowy prezent z okazji Dnia Mamy ❤️ #WKRUK #bezmiaruczuc #dzienmamy #współpracapłatna 📸 @piotr__czyz
To mama nauczyła mnie nie bać się eksperymentów w modzie. Pokazała też jak buszować po ciuchlandach i że najważniejsze tam, to patrzeć na skład. Bo jedwab i wełna potrafią zadać szyku nawet po długich latach zapomnienia w szafie. Z kolei mama mojej mamy – chyba całkiem nieświadomie – zaszczepiła mi miłość do retro biżuterii. Dla siedmioletniej mnie buszowanie w jej kuferku z biżuterią było równie ekscytujące, jak wycieczka na plac zabaw. Te wszystkie vintage kolczyki i pierścionki z oczkiem sprawiały, że fantazjowałam o tym, że jak już będę całkiem dorosła, taka nawet „trochę stara” (czyli plus minus koło trzydziestego roku życia) to będę wyrafinowaną, elegancką damą patrzącą z pewną dozą dezynwoltury na otaczający mnie świat. Są takie dni, że nawet się udaje 😉 Na zdjęciu widzicie jedwabną chustę z motywem vinyla i biżuterię marki @wkruk1840 , które nadają się idealnie na ponadczasowy prezent z okazji Dnia Mamy ❤️ #WKRUK #bezmiaruczuc #dzienmamy #współpracapłatna 📸 @piotr__czyz
Już jutro event L’Oreal Paris w Domu Braci Jabłkowskich „To nie magia, to nauka”. Na rolce mój pierwszy w życiu mejkapowy tutorial 😉 pokazuję Wam jak robię najprostszy, naturalny makijaż – dokładnie taki jak mam zamiar zrobić jutro 🙂 A Wy, jeśli będziecie miały/mieli ochotę możecie wziąć udział w takim samym evencie już 1-ego czerwca! Event jest otwarty w godzinach 10-19 i odbywa się w Domu Braci Jabłkowskich. Na evencie będziecie mogły / mogli skorzystać z konsultacji z ekspertami, warsztatów makijażowych, poznac nowości marki oraz przetestować sztuczną skórę. Serdecznie zapraszam Was do tego Laboratorium @lorealparis ;)Już jutro event L’Oreal Paris w Domu Braci Jabłkowskich „To nie magia, to nauka”. Na rolce mój pierwszy w życiu mejkapowy tutorial 😉 pokazuję Wam jak robię najprostszy, naturalny makijaż – dokładnie taki jak mam zamiar zrobić jutro 🙂 A Wy, jeśli będziecie miały/mieli ochotę możecie wziąć udział w takim samym evencie już 1-ego czerwca! Event jest otwarty w godzinach 10-19 i odbywa się w Domu Braci Jabłkowskich. Na evencie będziecie mogły / mogli skorzystać z konsultacji z ekspertami, warsztatów makijażowych, poznac nowości marki oraz przetestować sztuczną skórę. Serdecznie zapraszam Was do tego Laboratorium @lorealparis 😉 #toniemagiatonauka #haircare #bondrepair #skincare #lorealclinical #makeup #truematch #bezefektumaski #wspolpracaplatna
Jutro koniec warsztatów i wszyscy wracamy do naszych własnych mieszkań i żyć. Ja zawsze trochę jakby ktoś mnie wystrzelił z procy. Joga jest dla mnie przeciwieństwem tego co w świecie destrukcyjne. Uczy mnie pochylać się nad tym co jest moją słabą stroną zamiast wzmacniać to w czym jestem silna. Pokazuje drogę do równowagi – szukania elastyczności w sile i stabilizacji w elastyczności. Uczy mnie pokory, tego jak kompetytywność zamieniać na wiedzę o tym, że każda walka toczy się tylko wewnątrz nas. Pokazuje, że „osiągnąć” można coś tylko na własnej drodze, a nie pokonując innych, a tak w ogóle to lepiej walkę zamienić na pracę. Bo w walce zawsze ktoś wyjdzie potłuczony, a ideą pracy jest założenie, że przynosi ona korzyści i dla pracowdawcy i dla pracownika (który w tym przypadku jest tą samą osobą! Haha!). Może dlatego mówi się, że jogę się praktykuje a nie ćwiczy? Kiedy trwam w tej praktyce, wiele rzeczy staje się klarownych. Uczę się nowego języka w nazywaniu świata. Oddycham głębiej. Jestem bardziej przytomna. Łatwiej odróżniam rzeczy ważne od nieważnych (spojler alert: te pierwsze to miłość i radość, te drugie to nadmiarowy hajs i posiadanie przewagi i/lub racji) a efektem ubocznym jest silne i elastyczne ciało, mobilne biodra i w ogóle wszystko sharp. Win-win situation. Że niby jak to się dzieje w czasie wiszenia do góry nogami albo robienia w kółko „powitań słońca”? Nie wiem. Chociaż pewnie jak przeczytam w końcu „Światło Jogi” Iyengara, które dostałam od mojego męża na urodziny, to może się dowiem ale na razie jeszcze nie przeczytałam, to i nie wiem. A i tak się dzieje. A tak oprócz tego, to bardzo tęsknię za moją rodziną. To jedyna wada tych naszych wyjazdów. Z drugiej strony – fajnie trochę się stęsknić, nie? Więc może to nie wada?
Jutro koniec warsztatów i wszyscy wracamy do naszych własnych mieszkań i żyć. Ja zawsze trochę jakby ktoś mnie wystrzelił z procy. Joga jest dla mnie przeciwieństwem tego co w świecie destrukcyjne. Uczy mnie pochylać się nad tym co jest moją słabą stroną zamiast wzmacniać to w czym jestem silna. Pokazuje drogę do równowagi – szukania elastyczności w sile i stabilizacji w elastyczności. Uczy mnie pokory, tego jak kompetytywność zamieniać na wiedzę o tym, że każda walka toczy się tylko wewnątrz nas. Pokazuje, że „osiągnąć” można coś tylko na własnej drodze, a nie pokonując innych, a tak w ogóle to lepiej walkę zamienić na pracę. Bo w walce zawsze ktoś wyjdzie potłuczony, a ideą pracy jest założenie, że przynosi ona korzyści i dla pracowdawcy i dla pracownika (który w tym przypadku jest tą samą osobą! Haha!). Może dlatego mówi się, że jogę się praktykuje a nie ćwiczy? Kiedy trwam w tej praktyce, wiele rzeczy staje się klarownych. Uczę się nowego języka w nazywaniu świata. Oddycham głębiej. Jestem bardziej przytomna. Łatwiej odróżniam rzeczy ważne od nieważnych (spojler alert: te pierwsze to miłość i radość, te drugie to nadmiarowy hajs i posiadanie przewagi i/lub racji) a efektem ubocznym jest silne i elastyczne ciało, mobilne biodra i w ogóle wszystko sharp. Win-win situation. Że niby jak to się dzieje w czasie wiszenia do góry nogami albo robienia w kółko „powitań słońca”? Nie wiem. Chociaż pewnie jak przeczytam w końcu „Światło Jogi” Iyengara, które dostałam od mojego męża na urodziny, to może się dowiem ale na razie jeszcze nie przeczytałam, to i nie wiem. A i tak się dzieje. A tak oprócz tego, to bardzo tęsknię za moją rodziną. To jedyna wada tych naszych wyjazdów. Z drugiej strony – fajnie trochę się stęsknić, nie? Więc może to nie wada?
Jutro koniec warsztatów i wszyscy wracamy do naszych własnych mieszkań i żyć. Ja zawsze trochę jakby ktoś mnie wystrzelił z procy. Joga jest dla mnie przeciwieństwem tego co w świecie destrukcyjne. Uczy mnie pochylać się nad tym co jest moją słabą stroną zamiast wzmacniać to w czym jestem silna. Pokazuje drogę do równowagi – szukania elastyczności w sile i stabilizacji w elastyczności. Uczy mnie pokory, tego jak kompetytywność zamieniać na wiedzę o tym, że każda walka toczy się tylko wewnątrz nas. Pokazuje, że „osiągnąć” można coś tylko na własnej drodze, a nie pokonując innych, a tak w ogóle to lepiej walkę zamienić na pracę. Bo w walce zawsze ktoś wyjdzie potłuczony, a ideą pracy jest założenie, że przynosi ona korzyści i dla pracowdawcy i dla pracownika (który w tym przypadku jest tą samą osobą! Haha!). Może dlatego mówi się, że jogę się praktykuje a nie ćwiczy? Kiedy trwam w tej praktyce, wiele rzeczy staje się klarownych. Uczę się nowego języka w nazywaniu świata. Oddycham głębiej. Jestem bardziej przytomna. Łatwiej odróżniam rzeczy ważne od nieważnych (spojler alert: te pierwsze to miłość i radość, te drugie to nadmiarowy hajs i posiadanie przewagi i/lub racji) a efektem ubocznym jest silne i elastyczne ciało, mobilne biodra i w ogóle wszystko sharp. Win-win situation. Że niby jak to się dzieje w czasie wiszenia do góry nogami albo robienia w kółko „powitań słońca”? Nie wiem. Chociaż pewnie jak przeczytam w końcu „Światło Jogi” Iyengara, które dostałam od mojego męża na urodziny, to może się dowiem ale na razie jeszcze nie przeczytałam, to i nie wiem. A i tak się dzieje. A tak oprócz tego, to bardzo tęsknię za moją rodziną. To jedyna wada tych naszych wyjazdów. Z drugiej strony – fajnie trochę się stęsknić, nie? Więc może to nie wada?
Jutro koniec warsztatów i wszyscy wracamy do naszych własnych mieszkań i żyć. Ja zawsze trochę jakby ktoś mnie wystrzelił z procy. Joga jest dla mnie przeciwieństwem tego co w świecie destrukcyjne. Uczy mnie pochylać się nad tym co jest moją słabą stroną zamiast wzmacniać to w czym jestem silna. Pokazuje drogę do równowagi – szukania elastyczności w sile i stabilizacji w elastyczności. Uczy mnie pokory, tego jak kompetytywność zamieniać na wiedzę o tym, że każda walka toczy się tylko wewnątrz nas. Pokazuje, że „osiągnąć” można coś tylko na własnej drodze, a nie pokonując innych, a tak w ogóle to lepiej walkę zamienić na pracę. Bo w walce zawsze ktoś wyjdzie potłuczony, a ideą pracy jest założenie, że przynosi ona korzyści i dla pracowdawcy i dla pracownika (który w tym przypadku jest tą samą osobą! Haha!). Może dlatego mówi się, że jogę się praktykuje a nie ćwiczy? Kiedy trwam w tej praktyce, wiele rzeczy staje się klarownych. Uczę się nowego języka w nazywaniu świata. Oddycham głębiej. Jestem bardziej przytomna. Łatwiej odróżniam rzeczy ważne od nieważnych (spojler alert: te pierwsze to miłość i radość, te drugie to nadmiarowy hajs i posiadanie przewagi i/lub racji) a efektem ubocznym jest silne i elastyczne ciało, mobilne biodra i w ogóle wszystko sharp. Win-win situation. Że niby jak to się dzieje w czasie wiszenia do góry nogami albo robienia w kółko „powitań słońca”? Nie wiem. Chociaż pewnie jak przeczytam w końcu „Światło Jogi” Iyengara, które dostałam od mojego męża na urodziny, to może się dowiem ale na razie jeszcze nie przeczytałam, to i nie wiem. A i tak się dzieje. A tak oprócz tego, to bardzo tęsknię za moją rodziną. To jedyna wada tych naszych wyjazdów. Z drugiej strony – fajnie trochę się stęsknić, nie? Więc może to nie wada?
Jutro koniec warsztatów i wszyscy wracamy do naszych własnych mieszkań i żyć. Ja zawsze trochę jakby ktoś mnie wystrzelił z procy. Joga jest dla mnie przeciwieństwem tego co w świecie destrukcyjne. Uczy mnie pochylać się nad tym co jest moją słabą stroną zamiast wzmacniać to w czym jestem silna. Pokazuje drogę do równowagi – szukania elastyczności w sile i stabilizacji w elastyczności. Uczy mnie pokory, tego jak kompetytywność zamieniać na wiedzę o tym, że każda walka toczy się tylko wewnątrz nas. Pokazuje, że „osiągnąć” można coś tylko na własnej drodze, a nie pokonując innych, a tak w ogóle to lepiej walkę zamienić na pracę. Bo w walce zawsze ktoś wyjdzie potłuczony, a ideą pracy jest założenie, że przynosi ona korzyści i dla pracowdawcy i dla pracownika (który w tym przypadku jest tą samą osobą! Haha!). Może dlatego mówi się, że jogę się praktykuje a nie ćwiczy? Kiedy trwam w tej praktyce, wiele rzeczy staje się klarownych. Uczę się nowego języka w nazywaniu świata. Oddycham głębiej. Jestem bardziej przytomna. Łatwiej odróżniam rzeczy ważne od nieważnych (spojler alert: te pierwsze to miłość i radość, te drugie to nadmiarowy hajs i posiadanie przewagi i/lub racji) a efektem ubocznym jest silne i elastyczne ciało, mobilne biodra i w ogóle wszystko sharp. Win-win situation. Że niby jak to się dzieje w czasie wiszenia do góry nogami albo robienia w kółko „powitań słońca”? Nie wiem. Chociaż pewnie jak przeczytam w końcu „Światło Jogi” Iyengara, które dostałam od mojego męża na urodziny, to może się dowiem ale na razie jeszcze nie przeczytałam, to i nie wiem. A i tak się dzieje. A tak oprócz tego, to bardzo tęsknię za moją rodziną. To jedyna wada tych naszych wyjazdów. Z drugiej strony – fajnie trochę się stęsknić, nie? Więc może to nie wada?
Jutro koniec warsztatów i wszyscy wracamy do naszych własnych mieszkań i żyć. Ja zawsze trochę jakby ktoś mnie wystrzelił z procy. Joga jest dla mnie przeciwieństwem tego co w świecie destrukcyjne. Uczy mnie pochylać się nad tym co jest moją słabą stroną zamiast wzmacniać to w czym jestem silna. Pokazuje drogę do równowagi – szukania elastyczności w sile i stabilizacji w elastyczności. Uczy mnie pokory, tego jak kompetytywność zamieniać na wiedzę o tym, że każda walka toczy się tylko wewnątrz nas. Pokazuje, że „osiągnąć” można coś tylko na własnej drodze, a nie pokonując innych, a tak w ogóle to lepiej walkę zamienić na pracę. Bo w walce zawsze ktoś wyjdzie potłuczony, a ideą pracy jest założenie, że przynosi ona korzyści i dla pracowdawcy i dla pracownika (który w tym przypadku jest tą samą osobą! Haha!). Może dlatego mówi się, że jogę się praktykuje a nie ćwiczy? Kiedy trwam w tej praktyce, wiele rzeczy staje się klarownych. Uczę się nowego języka w nazywaniu świata. Oddycham głębiej. Jestem bardziej przytomna. Łatwiej odróżniam rzeczy ważne od nieważnych (spojler alert: te pierwsze to miłość i radość, te drugie to nadmiarowy hajs i posiadanie przewagi i/lub racji) a efektem ubocznym jest silne i elastyczne ciało, mobilne biodra i w ogóle wszystko sharp. Win-win situation. Że niby jak to się dzieje w czasie wiszenia do góry nogami albo robienia w kółko „powitań słońca”? Nie wiem. Chociaż pewnie jak przeczytam w końcu „Światło Jogi” Iyengara, które dostałam od mojego męża na urodziny, to może się dowiem ale na razie jeszcze nie przeczytałam, to i nie wiem. A i tak się dzieje. A tak oprócz tego, to bardzo tęsknię za moją rodziną. To jedyna wada tych naszych wyjazdów. Z drugiej strony – fajnie trochę się stęsknić, nie? Więc może to nie wada?
Jutro koniec warsztatów i wszyscy wracamy do naszych własnych mieszkań i żyć. Ja zawsze trochę jakby ktoś mnie wystrzelił z procy. Joga jest dla mnie przeciwieństwem tego co w świecie destrukcyjne. Uczy mnie pochylać się nad tym co jest moją słabą stroną zamiast wzmacniać to w czym jestem silna. Pokazuje drogę do równowagi – szukania elastyczności w sile i stabilizacji w elastyczności. Uczy mnie pokory, tego jak kompetytywność zamieniać na wiedzę o tym, że każda walka toczy się tylko wewnątrz nas. Pokazuje, że „osiągnąć” można coś tylko na własnej drodze, a nie pokonując innych, a tak w ogóle to lepiej walkę zamienić na pracę. Bo w walce zawsze ktoś wyjdzie potłuczony, a ideą pracy jest założenie, że przynosi ona korzyści i dla pracowdawcy i dla pracownika (który w tym przypadku jest tą samą osobą! Haha!). Może dlatego mówi się, że jogę się praktykuje a nie ćwiczy? Kiedy trwam w tej praktyce, wiele rzeczy staje się klarownych. Uczę się nowego języka w nazywaniu świata. Oddycham głębiej. Jestem bardziej przytomna. Łatwiej odróżniam rzeczy ważne od nieważnych (spojler alert: te pierwsze to miłość i radość, te drugie to nadmiarowy hajs i posiadanie przewagi i/lub racji) a efektem ubocznym jest silne i elastyczne ciało, mobilne biodra i w ogóle wszystko sharp. Win-win situation. Że niby jak to się dzieje w czasie wiszenia do góry nogami albo robienia w kółko „powitań słońca”? Nie wiem. Chociaż pewnie jak przeczytam w końcu „Światło Jogi” Iyengara, które dostałam od mojego męża na urodziny, to może się dowiem ale na razie jeszcze nie przeczytałam, to i nie wiem. A i tak się dzieje. A tak oprócz tego, to bardzo tęsknię za moją rodziną. To jedyna wada tych naszych wyjazdów. Z drugiej strony – fajnie trochę się stęsknić, nie? Więc może to nie wada?
Jutro koniec warsztatów i wszyscy wracamy do naszych własnych mieszkań i żyć. Ja zawsze trochę jakby ktoś mnie wystrzelił z procy. Joga jest dla mnie przeciwieństwem tego co w świecie destrukcyjne. Uczy mnie pochylać się nad tym co jest moją słabą stroną zamiast wzmacniać to w czym jestem silna. Pokazuje drogę do równowagi – szukania elastyczności w sile i stabilizacji w elastyczności. Uczy mnie pokory, tego jak kompetytywność zamieniać na wiedzę o tym, że każda walka toczy się tylko wewnątrz nas. Pokazuje, że „osiągnąć” można coś tylko na własnej drodze, a nie pokonując innych, a tak w ogóle to lepiej walkę zamienić na pracę. Bo w walce zawsze ktoś wyjdzie potłuczony, a ideą pracy jest założenie, że przynosi ona korzyści i dla pracowdawcy i dla pracownika (który w tym przypadku jest tą samą osobą! Haha!). Może dlatego mówi się, że jogę się praktykuje a nie ćwiczy? Kiedy trwam w tej praktyce, wiele rzeczy staje się klarownych. Uczę się nowego języka w nazywaniu świata. Oddycham głębiej. Jestem bardziej przytomna. Łatwiej odróżniam rzeczy ważne od nieważnych (spojler alert: te pierwsze to miłość i radość, te drugie to nadmiarowy hajs i posiadanie przewagi i/lub racji) a efektem ubocznym jest silne i elastyczne ciało, mobilne biodra i w ogóle wszystko sharp. Win-win situation. Że niby jak to się dzieje w czasie wiszenia do góry nogami albo robienia w kółko „powitań słońca”? Nie wiem. Chociaż pewnie jak przeczytam w końcu „Światło Jogi” Iyengara, które dostałam od mojego męża na urodziny, to może się dowiem ale na razie jeszcze nie przeczytałam, to i nie wiem. A i tak się dzieje. A tak oprócz tego, to bardzo tęsknię za moją rodziną. To jedyna wada tych naszych wyjazdów. Z drugiej strony – fajnie trochę się stęsknić, nie? Więc może to nie wada?
Jutro koniec warsztatów i wszyscy wracamy do naszych własnych mieszkań i żyć. Ja zawsze trochę jakby ktoś mnie wystrzelił z procy. Joga jest dla mnie przeciwieństwem tego co w świecie destrukcyjne. Uczy mnie pochylać się nad tym co jest moją słabą stroną zamiast wzmacniać to w czym jestem silna. Pokazuje drogę do równowagi – szukania elastyczności w sile i stabilizacji w elastyczności. Uczy mnie pokory, tego jak kompetytywność zamieniać na wiedzę o tym, że każda walka toczy się tylko wewnątrz nas. Pokazuje, że „osiągnąć” można coś tylko na własnej drodze, a nie pokonując innych, a tak w ogóle to lepiej walkę zamienić na pracę. Bo w walce zawsze ktoś wyjdzie potłuczony, a ideą pracy jest założenie, że przynosi ona korzyści i dla pracowdawcy i dla pracownika (który w tym przypadku jest tą samą osobą! Haha!). Może dlatego mówi się, że jogę się praktykuje a nie ćwiczy? Kiedy trwam w tej praktyce, wiele rzeczy staje się klarownych. Uczę się nowego języka w nazywaniu świata. Oddycham głębiej. Jestem bardziej przytomna. Łatwiej odróżniam rzeczy ważne od nieważnych (spojler alert: te pierwsze to miłość i radość, te drugie to nadmiarowy hajs i posiadanie przewagi i/lub racji) a efektem ubocznym jest silne i elastyczne ciało, mobilne biodra i w ogóle wszystko sharp. Win-win situation. Że niby jak to się dzieje w czasie wiszenia do góry nogami albo robienia w kółko „powitań słońca”? Nie wiem. Chociaż pewnie jak przeczytam w końcu „Światło Jogi” Iyengara, które dostałam od mojego męża na urodziny, to może się dowiem ale na razie jeszcze nie przeczytałam, to i nie wiem. A i tak się dzieje. A tak oprócz tego, to bardzo tęsknię za moją rodziną. To jedyna wada tych naszych wyjazdów. Z drugiej strony – fajnie trochę się stęsknić, nie? Więc może to nie wada?
Jutro koniec warsztatów i wszyscy wracamy do naszych własnych mieszkań i żyć. Ja zawsze trochę jakby ktoś mnie wystrzelił z procy. Joga jest dla mnie przeciwieństwem tego co w świecie destrukcyjne. Uczy mnie pochylać się nad tym co jest moją słabą stroną zamiast wzmacniać to w czym jestem silna. Pokazuje drogę do równowagi – szukania elastyczności w sile i stabilizacji w elastyczności. Uczy mnie pokory, tego jak kompetytywność zamieniać na wiedzę o tym, że każda walka toczy się tylko wewnątrz nas. Pokazuje, że „osiągnąć” można coś tylko na własnej drodze, a nie pokonując innych, a tak w ogóle to lepiej walkę zamienić na pracę. Bo w walce zawsze ktoś wyjdzie potłuczony, a ideą pracy jest założenie, że przynosi ona korzyści i dla pracowdawcy i dla pracownika (który w tym przypadku jest tą samą osobą! Haha!). Może dlatego mówi się, że jogę się praktykuje a nie ćwiczy? Kiedy trwam w tej praktyce, wiele rzeczy staje się klarownych. Uczę się nowego języka w nazywaniu świata. Oddycham głębiej. Jestem bardziej przytomna. Łatwiej odróżniam rzeczy ważne od nieważnych (spojler alert: te pierwsze to miłość i radość, te drugie to nadmiarowy hajs i posiadanie przewagi i/lub racji) a efektem ubocznym jest silne i elastyczne ciało, mobilne biodra i w ogóle wszystko sharp. Win-win situation. Że niby jak to się dzieje w czasie wiszenia do góry nogami albo robienia w kółko „powitań słońca”? Nie wiem. Chociaż pewnie jak przeczytam w końcu „Światło Jogi” Iyengara, które dostałam od mojego męża na urodziny, to może się dowiem ale na razie jeszcze nie przeczytałam, to i nie wiem. A i tak się dzieje. A tak oprócz tego, to bardzo tęsknię za moją rodziną. To jedyna wada tych naszych wyjazdów. Z drugiej strony – fajnie trochę się stęsknić, nie? Więc może to nie wada?
Żeby rozpłynąć się w radości trzeba najpierw podać sobie rękę ze wszystkimi swoimi wątpliwościami i słabościami. Dopiero gdy je zobaczymy i przyjmiemy, możemy ruszyć do przodu i jeść życie łyżkami. Marka @lorealparis poprosiła mnie o nagranie mojej własnej interpretacji hasła „Jestem tego warta”. Przed wami zatem moja lekcja wartości. Pamiętaj, że też jesteś tego warta! Wszyscy jesteśmy tego warci! Sprawdź inne lekcje wartości na www.lorealparis.pl/lekcjewartosci #JestemTegoWarta #LekcjeWartosci #WorthIt #LorealParis #wspolpracaplatna
Składam dziś, wprost z najgłębszych i najcieplejszych zakamarków serca, życzenia wszystkim dzieciom – małym i dużym. Tym które jeszcze nie wiedzą jak to jest brać pełną odpowiedzialność i w tej beztrosce od świata tylko wymagają, w nim błyszczą i grzmią. I tym, które już bardzo, bardzo dawno temu zapomniały jak to jest nie musieć tej odpowiedzialności brać, jak to jest zapomnieć, nie dowieźć, nie spełnić, nie czuć się winnym i nie czuć strachu. Życzę czułości, mądrych przewodników, poczucia bycia widzianym, szanowanym i wspieranym w całej swojej prawdziwości i specjalności. Życzę chwil beztroski i jak najmniej bolesnych lekcji życia. Życzę zrozumienia i szacunku. Przytulajmy dziś te z krwi i kości – te które dają nam codziennie trochę za dużo wrażeń i ta obfitość pozwala nam objadać się szczęściem albo każe krztusić gniewem (czasami w zaskakująco krótkich interwałach). Przytulajmy też mocno te, które zostały po nas już tylko na zdjęciach i w tym specjalnym zakamarku duszy gdzie tak dziwnie i trudno się zagląda.
Składam dziś, wprost z najgłębszych i najcieplejszych zakamarków serca, życzenia wszystkim dzieciom – małym i dużym. Tym które jeszcze nie wiedzą jak to jest brać pełną odpowiedzialność i w tej beztrosce od świata tylko wymagają, w nim błyszczą i grzmią. I tym, które już bardzo, bardzo dawno temu zapomniały jak to jest nie musieć tej odpowiedzialności brać, jak to jest zapomnieć, nie dowieźć, nie spełnić, nie czuć się winnym i nie czuć strachu. Życzę czułości, mądrych przewodników, poczucia bycia widzianym, szanowanym i wspieranym w całej swojej prawdziwości i specjalności. Życzę chwil beztroski i jak najmniej bolesnych lekcji życia. Życzę zrozumienia i szacunku. Przytulajmy dziś te z krwi i kości – te które dają nam codziennie trochę za dużo wrażeń i ta obfitość pozwala nam objadać się szczęściem albo każe krztusić gniewem (czasami w zaskakująco krótkich interwałach). Przytulajmy też mocno te, które zostały po nas już tylko na zdjęciach i w tym specjalnym zakamarku duszy gdzie tak dziwnie i trudno się zagląda.
Składam dziś, wprost z najgłębszych i najcieplejszych zakamarków serca, życzenia wszystkim dzieciom – małym i dużym. Tym które jeszcze nie wiedzą jak to jest brać pełną odpowiedzialność i w tej beztrosce od świata tylko wymagają, w nim błyszczą i grzmią. I tym, które już bardzo, bardzo dawno temu zapomniały jak to jest nie musieć tej odpowiedzialności brać, jak to jest zapomnieć, nie dowieźć, nie spełnić, nie czuć się winnym i nie czuć strachu. Życzę czułości, mądrych przewodników, poczucia bycia widzianym, szanowanym i wspieranym w całej swojej prawdziwości i specjalności. Życzę chwil beztroski i jak najmniej bolesnych lekcji życia. Życzę zrozumienia i szacunku. Przytulajmy dziś te z krwi i kości – te które dają nam codziennie trochę za dużo wrażeń i ta obfitość pozwala nam objadać się szczęściem albo każe krztusić gniewem (czasami w zaskakująco krótkich interwałach). Przytulajmy też mocno te, które zostały po nas już tylko na zdjęciach i w tym specjalnym zakamarku duszy gdzie tak dziwnie i trudno się zagląda.
Składam dziś, wprost z najgłębszych i najcieplejszych zakamarków serca, życzenia wszystkim dzieciom – małym i dużym. Tym które jeszcze nie wiedzą jak to jest brać pełną odpowiedzialność i w tej beztrosce od świata tylko wymagają, w nim błyszczą i grzmią. I tym, które już bardzo, bardzo dawno temu zapomniały jak to jest nie musieć tej odpowiedzialności brać, jak to jest zapomnieć, nie dowieźć, nie spełnić, nie czuć się winnym i nie czuć strachu. Życzę czułości, mądrych przewodników, poczucia bycia widzianym, szanowanym i wspieranym w całej swojej prawdziwości i specjalności. Życzę chwil beztroski i jak najmniej bolesnych lekcji życia. Życzę zrozumienia i szacunku. Przytulajmy dziś te z krwi i kości – te które dają nam codziennie trochę za dużo wrażeń i ta obfitość pozwala nam objadać się szczęściem albo każe krztusić gniewem (czasami w zaskakująco krótkich interwałach). Przytulajmy też mocno te, które zostały po nas już tylko na zdjęciach i w tym specjalnym zakamarku duszy gdzie tak dziwnie i trudno się zagląda.
Składam dziś, wprost z najgłębszych i najcieplejszych zakamarków serca, życzenia wszystkim dzieciom – małym i dużym. Tym które jeszcze nie wiedzą jak to jest brać pełną odpowiedzialność i w tej beztrosce od świata tylko wymagają, w nim błyszczą i grzmią. I tym, które już bardzo, bardzo dawno temu zapomniały jak to jest nie musieć tej odpowiedzialności brać, jak to jest zapomnieć, nie dowieźć, nie spełnić, nie czuć się winnym i nie czuć strachu. Życzę czułości, mądrych przewodników, poczucia bycia widzianym, szanowanym i wspieranym w całej swojej prawdziwości i specjalności. Życzę chwil beztroski i jak najmniej bolesnych lekcji życia. Życzę zrozumienia i szacunku. Przytulajmy dziś te z krwi i kości – te które dają nam codziennie trochę za dużo wrażeń i ta obfitość pozwala nam objadać się szczęściem albo każe krztusić gniewem (czasami w zaskakująco krótkich interwałach). Przytulajmy też mocno te, które zostały po nas już tylko na zdjęciach i w tym specjalnym zakamarku duszy gdzie tak dziwnie i trudno się zagląda.
Składam dziś, wprost z najgłębszych i najcieplejszych zakamarków serca, życzenia wszystkim dzieciom – małym i dużym. Tym które jeszcze nie wiedzą jak to jest brać pełną odpowiedzialność i w tej beztrosce od świata tylko wymagają, w nim błyszczą i grzmią. I tym, które już bardzo, bardzo dawno temu zapomniały jak to jest nie musieć tej odpowiedzialności brać, jak to jest zapomnieć, nie dowieźć, nie spełnić, nie czuć się winnym i nie czuć strachu. Życzę czułości, mądrych przewodników, poczucia bycia widzianym, szanowanym i wspieranym w całej swojej prawdziwości i specjalności. Życzę chwil beztroski i jak najmniej bolesnych lekcji życia. Życzę zrozumienia i szacunku. Przytulajmy dziś te z krwi i kości – te które dają nam codziennie trochę za dużo wrażeń i ta obfitość pozwala nam objadać się szczęściem albo każe krztusić gniewem (czasami w zaskakująco krótkich interwałach). Przytulajmy też mocno te, które zostały po nas już tylko na zdjęciach i w tym specjalnym zakamarku duszy gdzie tak dziwnie i trudno się zagląda.
Składam dziś, wprost z najgłębszych i najcieplejszych zakamarków serca, życzenia wszystkim dzieciom – małym i dużym. Tym które jeszcze nie wiedzą jak to jest brać pełną odpowiedzialność i w tej beztrosce od świata tylko wymagają, w nim błyszczą i grzmią. I tym, które już bardzo, bardzo dawno temu zapomniały jak to jest nie musieć tej odpowiedzialności brać, jak to jest zapomnieć, nie dowieźć, nie spełnić, nie czuć się winnym i nie czuć strachu. Życzę czułości, mądrych przewodników, poczucia bycia widzianym, szanowanym i wspieranym w całej swojej prawdziwości i specjalności. Życzę chwil beztroski i jak najmniej bolesnych lekcji życia. Życzę zrozumienia i szacunku. Przytulajmy dziś te z krwi i kości – te które dają nam codziennie trochę za dużo wrażeń i ta obfitość pozwala nam objadać się szczęściem albo każe krztusić gniewem (czasami w zaskakująco krótkich interwałach). Przytulajmy też mocno te, które zostały po nas już tylko na zdjęciach i w tym specjalnym zakamarku duszy gdzie tak dziwnie i trudno się zagląda.